Uważasz, że Twoje dziecko mało je? Zdarza Ci się nazywać je niejadkiem?
Słyszysz od znajomych jak to ich jeszcze młodsze od Twojego dużo je, że dwoje, albo więcej takich jak Twoje by się najadło? Miska kaszki na śniadanie zagryziona dwoma kromkami chleba z twarożkiem i pomidorem, na obiad podwójna porcja zupki, do tego pół brokuła, dwie marchewki i trzy ziemniaki z pulpetem, a na kolację trzy parówki z bułką, albo dwa omlety z groszkiem. To taki wymarzony scenariusz, że dwu lub trzy latek może tyle zjeść, co nie znaczy, że każdy tyle, albo nawet połowę z tego zje.
Rodzice dzieci, które jedzą w miarę normalnie, nigdy nie zrozumieją czym jest posiadanie w domu niejadka. Przez w miarę normalnie nie mam oczywiście na myśli podanego wyżej schematu menu. Dla mnie "w miarę" normalnie je dziecko, które czasem grymasi, czasem trzeba ugotować to co na pewno lubi, czasem trzeba go przekonać do zjedzenia, ale w gruncie rzeczy zje. Może nie dwa pełne dania obiadowe, może nie bardzo dużo, ale zje. Zje w ogóle cokolwiek...
Brzmi strasznie, ale jako matka rasowego niejadka właśnie takie mam zdanie.
Koleżanka się skarżyła niedawno, że jej córka, która jest trzy miesiące młodsza od mojego młodszego urwisa jest niejadkiem. Pytam się jej zatem ile je.
"No więc na śniadanie zje dwie kromki chleba raptem, na obiad zupę całą, czasem coś ode mnie dziubnie, potem jakiś banan, albo lubiś. Soczkiem to popije, w międzyczasie paluszki, a na kolację potrafi zjeść bułkę i na przykład dosyć spory kawałek kiełbaski, albo pomidora".
Jak jej powiedziałam ile je moje dziecko, to od tej pory już nie mówi na swoją córeczkę, że mało je...
Kochani, dziecko, które tyle w wieku 2 lat tyle zjada, nie jest żadnym niejadkiem!
Jeśli też tak myślałaś, to nie masz racji. Masz dziecko, które normalnie je, nawet jeśli ma zachcianki lub stroi na coś fochy, to ono je i to z całkiem dobrym apetytem. Nie mierz malucha swoją miarą. Dziecko ma żołądek wielkości swojej piąstki, więc wcale nie musi zjeść tyle co Ty. Nie każde dziecko, które nie ma słodkich niemowlęcych wałeczków jest niedożywione. Nie ma po co szukać problemu tam, gdzie go nie ma. Jeśli Twoje dziecko je, a przy tym rośnie i rozwija się prawidłowo, nie szukaj dziury w całym.
Mając dwójkę dzieci, mam jako takie porównanie również w temacie jedzenia (i niejedzenia). O ile mój starszy urwis był "jadkiem", dzieckiem, które mimo, że miał swoje fanaberie, raz lubił to, by po jakimś czasie tego nie tknąć, a zajadać się czymś zupełnie innym, to jednak jadł i nigdy nie musiałam na narzekać na jego brak apetytu, o tyle z młodszym był już kłopot. I to kłopot nie taki, że jadł mało w porównaniu do brata, tylko on by w ogóle nie jadł. I to całkiem dosłownie. Podobno kolejne dzieci jedzą lepiej, bo patrzą na rodzeństwo, jak widać nie zawsze... Od kiedy zaczęłam mu podawać jakiekolwiek posiłki inne niż mleko, zaczął się problem. Na niego nie było metody BLW, bo wtedy wszystko by było na podłodze. Podtykanie różnych smaków, zachęcanie i przekonywanie też nie działało. Jedyne co mu pasowało to było mleko i nic ponad to.
I kto czegoś takiego nie przechodził to nie zrozumie. Bo każda zjedzona łyżeczka zupki może być sukcesem. Każdy kęs chleba, drugiego dania, banana, jabłka... Każdy kęs w ogóle, to sukces na miarę kroku człowieka na Księżycu. Każdy kęs połknięty, a nie wypluty mi prosto w twarz, albo na podłogę oczywiście. I tu są wszystkie chwyty dozwolone, więc niech nic Cię nie zgorszy.
Prośby, "kochanie spróbuj, am am". Groźby, "bo jak nie zjesz, to cycusia nie będzie". Bajki, tablety, Peppa odwracająca uwagę, by udało się przełknąć kolejną łyżeczkę. Piosenki, książeczki, samolot lecący wprost do buzi czy nawet starszy brat próbujący nakarmić... Latanie za dzieckiem z łyżeczką po całym domu, a nawet podtykanie tych nieszczęsnych parówek, zamiast zdrowego jedzenia. Nic, ale to nic nie zagwarantuje sukcesu w trudnym przypadku. Ba! Przerabialiśmy nawet karmienie strzykawką. Ale spokojnie, to było przy biegunce, żeby się młody nie odwodnił, no i miał wtedy nie wiele ponad rok. Normalnie tak drastycznych metod nie stosowałam, żeby jeszcze bardziej go nie zniechęcić. Chociaż nie wiem czy taka ewentualność byłaby w ogóle możliwa.
Uwierz mi, jeśli Twoje dziecko, aż tak by nie jadło, ledwie sięgając trzeciego centyla i wyglądając na jakieś 6-8 miesięcy mniej niż ma, też byś się martwiła...
Ale żeby nie brzmiało to aż tak dramatycznie, to tak było do 2,5 roku. od paru miesięcy jest nieco lepiej. Nie, to nie tak, że nagle stał się małym wszystko-jadkiem. Nie ma tak lekko, ale jest postęp. Znaleźliśmy kilka rzeczy, które je, a matka na głowie staje, żeby dziecku dogodzić, obiadki gotując po niego. Dokładki co prawda nigdy mu się nie zdarza jeść, nie mówiąc o zupie dwa dni z rzędu (zazdroszczę wszystkim mamom, których dzieci zjedzą to samo dzień po dniu), ale już jedno danie potrafi pochłonąć w całości, a to jest na prawdę niebywały sukces. Każdy zjedzony posiłek, każde pół kromki chleba (o dwóch nawet nie śmiałabym marzyć) w przypadku takiego dziecka cieszy podwójnie.
Więc droga Mamo, zanim zaczniesz się narzekać i się martwić, że Twoje dziecko mało je, albo, że jest niejadkiem, najpierw zastanów się czy faktycznie nim jest. Czy może tylko tak Ci się wydaje, bo uważasz, że powinno jeść więcej, a wcale nie musi? A jeśli faktycznie masz niejadka... to nie pozostaje nic innego jak życzyć Ci duuużo cierpliwości i liczyć na rychłą poprawę stanu rzeczy. Bo brak apetytu i niechęć do jedzenia może minąć, a Ty zaczniesz się zastanawiać, gdzie Twoje dziecko wszystko to mieści:)
Moim zdaniem dziecko je tylko ile może zjeść. Nie ma co na siłę pchać jedzenia w dziecko bo to nie skończy się dobrze.
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę, im więcej będziemy "pchać" tym dziecko będzie bardziej (i głośniej) odmawiać ;)
UsuńMoim zdaniem dziecko je tylko ile może zjeść. Nie ma co na siłę pchać jedzenia w dziecko bo to nie skończy się dobrze.
OdpowiedzUsuńTo fakt, chociaz problem jest na prawde powazny kiedy w ogole nie chce jesc. Sa jem nie duzo wiec nie oczekuje ze moje dziecko bedzie wciagac jak odkurzac. To co z nim przerabialam to nawet nie przypiszczalam ze sie tak da nic nie jesc. Teraz na szczescie juz cokolwiek dziubie wiec tez zakladam ze mu syarcza
UsuńMnie najbardziej dziwi mówienie o dziecku niejadek wtedy, kiedy dziecko je dużo zapychaczy typu soczki, paluszki, danonki i po tym po prostu nie ma ochoty już na normalny posiłek.
OdpowiedzUsuńI to nie jego wina, bo to my rodzice jesteśmy odpowiedzialni za żywienie. Przynajmniej na początku to od nas zależy co podajemy dzieciom, jakie nawyki żywieniowe im wpoimy. Można zacząć od danonka, a można od zwykłego jogurtu z owocem.......
No kto po poznaniu nutelli i zwykłego serka do chleba wybrałby serek?
I dawanie tych rzeczy, bo "nic nie je, to niech chociaż to zje" - koło się zamyka.
Mam znajomych, którzy się skarżą na syna, bo rano tylko łyżkę serka wiejskiego zje i później do wieczora nic. No ale po drodze 2 kubusie, danonki, ciastka, kinderek itd. On nawet nie ma chwili, aby porządnie zgłodnieć....
Niestety utarło się, że dziecko z wałeczkami to zdrowe, moje ma wygląd niedożywionej w takim razie, choć je bardzo duuużo :P
Omlet z groszkiem brzmi bardzo smacznie.
I nie ma co porównywać swojego dziecka do innych.
I jeszcze dopiszę dla młodych mam, że rozszerzanie diety jest bardzo ważne i nie takie proste jak mogłoby się wydawać.
Pozdrawiam :)
Racja. Chociaz czasem zaluje ze moje dziecko nawet tych zapychaczoe nie chce
UsuńOj zgadzam się.. moje dziecko je mało.. jest drobnej postury, ale to nic.. ważne że je wartościowe rzeczy!
OdpowiedzUsuńOj zgadzam się.. moje dziecko je mało.. jest drobnej postury, ale to nic.. ważne że je wartościowe rzeczy!
OdpowiedzUsuńJesli je wogole to juz sukces. U nas jet poprawa bo zaczal chetniej jesc wiec tym bardziej to doceniam po jego akcjach glodowkowych
UsuńKurcze, to co wymieniła ta znajoma, to nawet ja tyle nie jem, a co dopiero moje dziecko ;)
OdpowiedzUsuńMój syn to bierze przy każdym posiłku kilka kęsów i oznajmia, że już jest najedzony, ale wielki z niego chłop, w górnej granicy wagi i wzrostu dla swojego wieku, więc się specjalnie nie przejmuję.
W moim przypadku niejadkiem jest starszy syn. Próbowałam chyba wszystkiego: dawałam przykład siadając obok niego z jedzeniem, włączałam go w przygotowywanie posiłków, starałam się, aby posiłki wyglądały dla niego atrakcyjnie i w końcu zrezygnowałam z wszelkich przekąsek między posiłkami-mimo to moje dziecko kończyło obiad po 3-4 łyżkach.
OdpowiedzUsuńWyluzowałam, kiedy zrozumiałam po pierwsze, że to nie moja wina-a uzmysłowił mi to drugi syn, który jest wszystkożerny i aż cieszy się na widok jedzenia. Od początku wyrywał nam jedzenie z rąk i wszystkiego chciał próbować-a naprawdę robiłam wszystko tak samo jak przy starszym. Po drugie na bilansie czterolatka nawet lekarz zauważył, że mój niejadek jest drobny, dlatego wysłał nas na kompleksowe badania. Okazało się, że syn jest absolutnie zdrowy i pomimo, że je mało niczego mu nie brakuje. Widać tak mało potrzebuje. Pewnie, że jeszcze czasem się martwię, np.jak muszę wyrzucać prawie cały jego obiad, ale wystarczy, że na niego spojrzę i widzę jego uśmiech i multum energii (chyba z kosmosu) to jakoś się uspokajam.
A tak na marginesie sam też byłam potwornym niejadkiem, więc chyba nie powinnam dziwić się synowi.
Pozdrawiam wszystkie mamy niejadków.
Mój to jest strasznym .. Jackiem :) on potrafi zjeść więcej ode mnie i domagać się o więcej :)
OdpowiedzUsuńJadkiem miało być :)
OdpowiedzUsuńNiektórzy przesadzają z tymi "niejadkami". Ja o mojej córce tak mówię, bo rzeczywiście mamy problem z jedzeniem. Zjada całkiem sporo, ale tylko dwa razy dziennie plus mleko nad ranem... W ciągu dnia nie ma na to czasu. :D
OdpowiedzUsuń