Śmiało mogę powiedzieć, że o karmieniu piersią wiem na prawdę bardzo dużo, ale i karmienie butelką nie jest mi obce. Mając dwoje skrajnie różnych pod wieloma względami dzieci uważam, że mogę się wypowiedzieć w tym temacie i wiem niestety lub stety znacznie więcej, niż mając jedno dziecko. Bez urazy dla mam jedynaków, ale śmiem twierdzić, że posiadanie każdego kolejnego dziecka też weryfikuje wcześniejsze poglądy i czyni z nas osoby bardziej zorientowane w pewnych rzeczach. Tak jak kobieta bezdzietna ma pewne poglądy na tematy związane z macierzyństwem, tak samo kolejne dzieci poszerzają nasz horyzont i uczą tolerancji.
Jeszcze w ciąży z pierwszym dzieckiem miałam zweryfikowane zdanie na wszystkie drażliwe kwestie. Koleżanek dzieciatych nie miałam, bo mimo, że nie byłam podlotkiem, żadna rodziny jeszcze nie planowała, więc radzić mi nie miał kto, ale za sprawą poradników i szkoły rodzenia uważałam, że kluczowe tematy są dla mnie oczywiste. Wyszkolona po szkole rodzenie uważałam, że karmić piersią każda kobieta może, najwyżej musi się postarać i nie tracić chęci, smoczek zaburza tylko to karmienie, więc jest samym złem, a urodzić naturalnie to już w ogóle oczywista sprawa, skoro kobiety zawsze tak rodziły. Zakładałam więc, karmienie piersią, naturalny poród bez znieczulenia czy brak smoczka za rzeczy oczywiste. Tak wiem, maskara i masochizm w czystej postaci, dziś też tak uważam, ale co ciekawsze wszystkie te założenia udało mi się spełnić. I mało tego, zupełnym, już nieplanowanym przypadkiem nawet w przypadku dwójki dzieci!
Chyba tylko na temat spania z dzieckiem nie miałam radykalnych poglądów, ale to temat na osobny post.
O ile na pierwszy poród szłam z myślą, że urodzę bez znieczulenia i jakoś przy tym wytrwałam, ale raczej z braku siły by wołać o nie, kiedy spałam między skurczami, a raczej byłam nieprzytomna z bólu, to przy drugim porodzie nie zdążyli mi już go zaaplikować. Jednak kwestia godziny porodu i wypoczęcia jest bardzo ważna. Tak, wiem, większość kobiet, która znieczulenie miała też narzeka, że albo za słabo działało, albo za krótko, ale uwierzcie, że mnie i ta przysłowiowa godzina by wówczas wystarczyła na zebranie sił. Także na znieczulenie narzeka ten, kto nie wie co znaczy rodzić bez.
Co do smoczka, to pierwszemu Urwisowi nauczona na szkole rodzenia, nie podawałam przez pierwsze dwa tygodnie, a potem już nie chciał. Drugi zaś, nawet od razu nie chciał, a jednak wychodzę z założenia, że na siłę trzymać nie będę (albo wiązać do uszu, jak poradziła mi pewna lekarka).
Karmienie piersią natomiast przyszło mi w obu przypadkach bez problemu, pokarm się szybko pojawił, więc nie wiem jak to jest walczyć o każdą kroplę, a inna rzecz, że obaj to były ssaki rasowe, co od cycka od początku nie odeszły. Do dziś z rozrzewnieniem wspominam, że obaj ledwo mi ich na brzuchu położyli, szukali instynktownie cyca. No i jak już znaleźli to chętnie na nim wisieli, a ja miałam problem z wyjściem do toalety, bo wisieliby na nim non stop.
KM czy KP?
Kwestia karmienia dziecka, a raczej jego sposób czy to karmienie piersią KP czy mlekiem modyfikowanym MM jest jednym z najbardziej drażliwych tematów, wzbudza najwięcej emocji, kontrowersji i skrajnych opinii. Niestety również często, zamiast jednoczyć kobiety jako matki, poróżnia je.
Kobiety karmiące butelką czują się potępiane przez mamy karmiące piersią, jakoby miały być przez nie postrzegane jako gorsze matki. Zarzuca im się niejednokrotnie brak więzi z dzieckiem, niechęć do jej pogłębiania, brak troski o zdrowie swojego dziecka, wygodnictwo (że nie są uziemione z dzieckiem), próżność (że mają na uwadze wygląd swoich piersi), a nawet, że mniej kochają swoje dzieci, od tych co karmią piersią.
Kwestii wyglądu piersi nie oceniam, może i są takie mamy, ja osobiście nie spotkałam, ale całą resztę uważam oczywiście za bzdurę i ostatnim świństwem jest oceniać miłość czy przywiązanie matki do dziecka na podstawie sposobu karmienia.
Nie ważne czy karmisz MM, bo nie chciałaś KP czy nie wyszło Ci, wyznaje jedną podstawową zasadę:
TOLERANCJA
Ale chciałam zaznaczyć, że ta tolerancja powinna iść w obie strony. Bo o ile często mamy karmiące MM narzekają na tzw. "terror laktacyjny", to rzadko jest poruszany odwrotny problem. Mam podobne doświadczenia, jak pisane na arbuziaki.pl, bo o ile KP jest pochwalane, to w pewnym momencie zaczyna wszystkim przeszkadzać. Mija rok, nie daj Boże dwa i zaczynasz budzić litość i zgorszenie. Bo jak tak długo można, bo to nienormalne, zboczone, bo dziecko do siebie przywiązujesz w ten sposób, dajesz się manipulować dziecku, a przecież taki pokarm już nie ma wartości itp. Znasz to?
Ja tak i osobiście to podważam, bo znam przykłady, że dziecko karmione butelką do 3 roku życia nie mogło się z mamą nawet na moment rozstać i wcale nie potrzeba do tego cycka.
Pierwsze dziecko karmiłam zgodnie ze społeczną normą czyli 8 miesięcy. Tak wyszło, nie koniecznie, że chciałam, pewnie jeszcze trochę bym karmiła, gdyby nie konieczność w postaci zbliżającej się operacji. Urwis dosyć łatwo się przestawił, po wypróbowaniu paru MM i paru butelek, znaleźliśmy to co mu pasowało. Uważałam wówczas, że taki sposób by się sprawdził w każdym przypadku, że długo karmione dzieci to fanaberia matki.
No i masz... sama osobiście się przekonałam, że niekoniecznie.
Że są dzieci, którym żadne rynkowe MM nie podejdzie w żadnym okresie życia, a butelka już tym bardziej. Drugi Urwis mając 10 miesięcy rzucał butelką, gdy widział w niej biały płyn (dodam, że jak była w niej przezroczysta woda pił normalnie). Mały despota powiesz? Może coś w tym jest, charakterek ma, chociaż ja nie postrzegam tego jako manipulacji tylko po prostu upominanie się o swoje ulubione (czy jak nienawidzisz brukselki będziesz ją jeść? chyba nie...). Ja się nie zbuntowałam, bo nie przeszkadzało mi to, żeby robić z tego wielkie halo, uważałam, że może jeszcze possać i sam wkrótce zrezygnuje, a się to przedłużało to już inna sprawa...
Im dłużej żyję i im dłużej jestem mamą uczę się tolerancji.
Jeśli jeszcze parę lat temu mogła mnie dziwić scena przedszkolaka ze smoczkiem, karmionego piersią czy jakaś inna niecodzienna scena, to teraz zupełnie nie dostrzegam takich rzeczy. Zwyczajnie podwójne macierzyństwo nauczyło mnie jeszcze większej tolerancji, zahartowało na wszelkie odbieganie od "normy", albo zwyczajnie nie mam czasu i chęci obserwowania, a tym bardziej oceniania. Chyba po prostu już mnie nic błahego nie rusza, bo nie mówię tu o sprawach poważnych typu zamykania w aucie czy bicia, tylko o drobiazgach, które niestety lubimy analizować i krytykować choćby w myślach.
Po prostu macierzyństwo uczy tolerancji. A Was? Jakie macie zdanie w tym temacie?
Kochana trafiłaś w samo sedno! Ja mam trójkę urwisów i każdy z nich jest inny, inaczej byli karmieni a i porody no cóż chyba... to temat na moj kolejny post ale zgadzam się z każdym twoim słowem są niestety matki w których życiu słowo tolerancja po prostu nie istnieje.
OdpowiedzUsuńNiestety, "najgorszym wrogiem kobiety druga kobieta"
UsuńNo w zasadzie masz rację. Co do porodu to nie wiem, bo ze względów medycznych dwa razy miałam cesarkę, ale też szykowałam się przy pierwszym na poród naturalny bez znieczulenia, bo jakże wiadomo - jak naturalny to lepszy ;) ale mi nie wyszło... Trzeba było ciąć, więc cieli - najpierw raz, a potem drugi... Oczywiście też już słyszałam, że cesarka to nie poród, że jak nie rodziłam to nie wiem co to poród. No cóż, chciałam, ale nie wyszło...
OdpowiedzUsuńOdnośnie karmienia piersią to miałam tak jak Ty - pokarm miałam, dużo i bez problemu, więc się nad tym nie zastanawiałam i po prostu karmiłam. I przyznam szczerze, że w tym karmieniu piersią jest coś magicznego czego butelka nie daje... może to ta więź właśnie, a może tylko hormony, nie wiem, ale gdybym miała jeszcze raz karmić to zdecydowanie wybrałabym KP :)
No tak, powinnam byla jeszcze napisac, ze w koncu cc to nie porod uzywajac potocznej wg mnie zlosliwosci, bo operacja jaka by nie byla tez jest malo fajnym doswiadczeniem i czasem na prawde trudniej po niej dojsc do siebie niz po normalnym porodzie. Ten temat tez dzieli niestety matki
UsuńTeraz jest niestety tak, że jedna matka by drugą zagryzła, a trzeba po prostu robić to, co się uważa za najlepsze dla siebie i swojego dziecka. Ja miałam ogromne problemy z karmieniem piersią (po cc w pełnej narkozie) i niestety doświadczyłam terroru laktacyjnego w szpitalu, a żadnej pomocy :/
OdpowiedzUsuńDuzo zalezy od szpitala i poliznych to sie zgadza. Ja rodzilam akurat w takim co bardzo pomagaja
Usuńzawsze metody wychowacze, pielęgnacji, karmienia i porody będą dzielić, bo wiele z matek trzyma się bardzo skrajnych poglądów. Nic w tym złego, o ile nie narzuca się nikomu własnego zdania i pilnuje się swojego nosa ;)
OdpowiedzUsuń