Od dłuższego czasu włączyłam do swojej pielęgnacji serum do twarzy. Używam je zawsze pod krem na noc, a ostatnio i na dzień. Zazwyczaj są to dwa różne kosmetyki, bo nie każde serum nadaje się pod makijaż. Tak na przykład jest z bardzo lubianym przeze mnie serum LIQ CC serum rich, którego oleista konsystencja nie koniecznie współgra z podkładem. Póki co to nadal moje najlepsze serum, przynajmniej z wszystkich których używałam w ostatnim czasie.
GO CRANBERRY intensywnie nawilżające serum przeciwzmarszczkowe na noc
Mimo, że nazwa wskazuje żeby używać go na noc, wydaje mi się za lekkie. Konsystencja jest dosyć rzadka, błyskawicznie się wchłania, nie pozostawia warstwy i raczej po chwili go nie czuć.
I chyba gdyby było przewidziane na dzień, miałoby to logiczne wytłumaczenie, bo nie daje porządnego uczucia nawilżenia, a już tym bardziej intensywnego. Mimo to z całej tej serii, czyli kremu pod oczy, kremu do twarzy i serum, to właśnie ono było najlepsze. Pewnie dlatego, że dawałam na nie krem, bo niestety używać go samodzielnie sobie nie wyobrażam.
Ważne, ze krzywdy nie robi i nie zapycha, pozytywnie wpływa na potencjalne wypryski, pod tym względem sprawdziło się ładnie.
Zapach dla mnie zbyt intensywny i nie raz wręcz męczący, taki cierpko owocowy, rzeczywiście kojarzy się z żurawiną.
Raczej dla młodej skóry, w okolicach 30stki już może okazać się za słabe, czy przeciwzmarszkowych nie wiem, ale nawilżająco zdecydowanie tak. Raczej nie kupię ponownie, zaś dużo korci, by wracać do czegoś co nie rzuciło na kolana.
Cena przestepna za 35 zł/ 30ml już można znaleźć. Stacjonarnie nie widziałam, może gdzieś dostępne.
EVREE Magic Rose olejek do twarzy
Jeszcze nie dawno nienawidziłam żadnych kosmetyków, których formułą miałaby być oleista ciecz. Kojarzyły mi się z zapchaną świecąca skórą i papraniem wszystkiego na około. No i dużo się zmieniło, bo chętniej sięgam po treściwsze kosmetyki, wiec i ten olejek mnie zaciekawił... i bardzo pozytywnie zaskoczył.
Owszem, jest to olejek, owszem jest tłusty, ale skóra jest po nim nawilżona, gładka i na rano, po wstaniu na prawdę ładnie wygląda. Mimo, że jest przewidziany do skóry mieszanej, to nawet do suchej się sprawdzi, bo dobrze nawilża, bez obciążania.
Co ważne, bo tego zawsze się obawiam przy olejkach, nie zapycha i łagodzi, przyspieszając gojenie wyprysków.
Zapach dla mnie obłędny, delikatnie różany, nie nachalny, a subtelny i śliczny, chociaż jeśli ktoś nie lubi zapachu róż, może mu przeszkadzać.
Cena bez promocji to 29 zł, w promocji można upolować i za 19, łatwo dostępny. Warto wypróbować.
Kupiłam ten produkt po przeczytaniu kilku pozytywnych komentarzy na wizażu. Wiele się po nim nie spodziewałam, a nawet kupiłam z założeniem, że najwyżej zużyje na szyje i dekolt, albo jakąś inna część ciała, bo na co można liczyć kupując kosmetyk w Biedronce za parę złotych. I jak bardzo się pomyliłam, bo śmiało można go zaliczyć do korona takich a dobrych perełek.
Konsystencja jest oleista, nie wchłania się natychmiast, ale jest mniej tłusty niż Evree. Wspaniałe nawilża i przyjemnie pachnie. Rano skóra jest wypoczęta, zaczerwienienia złagodzone, wypryski zaleczone i uspokojone. Jestem na prawdę zachwycona tym kosmetykiem i z pewnością kupię go jeszcze nie raz.
Cena bajeczna bo jakieś 12 zł za co prawda 10 ml, ale i tak aż rozbraja. Stosuje go dwa razy w tygodniu na noc, jak sugeruje producent, więc jest wydajny i od razu na drugi dzień widzę efekt.
LUMENE Bright Now Vitamin C+ Luksusowy rozświetlający koktajl witaminowy
Skusiłam się na niego przez witaminę C oczywiście i olej z maliny i żurawiny. Jest to one drugie opakowanie, co rzadko się zdarza. Po pierwszym miałam do niego neutralne podejście, ale postanowiłam dać mu drugą szansę kiedy trafiłam na promocję i zamierzam wyprobować go wraz z całą serią z kremem pod oczy i kremem na noc.
Jest dwufazowy, należy go wymieszać przed użyciem. Ma lekko oleistą konsystencję, ale zdecydowanie mniej tłustą od Evree. Łatwo się wchłania, daje uczucie optymalnego nawilżenia i ukojenia.
Co prawda nie szkodzi cerze, nie zapycha, nie podrażnia, ale też efektów jakiś obłędnych nie dostrzegłam w postaci poprawy wyglądu twarzy, rozświetlenia czy łagodzenia zmian.
Zapach bardzo przyjemny, owocowy, nawet najbardziej wybrednego nosa nie odrzuci. Jest to chyba największa zaleta tego koktajlu, ponieważ jest szalenie niewydajny, znika magicznie szybko.
Cen jak na to wszystko bardzo wysoka, bo sięga 70-80 zł. Szczerze aż tyłem nie jest wart, ale w promocji spróbować można.
SEPHORA serum anti aging
Serum w nietypowym różowym kolorze, o lekko budyniowej konsystencji. Wogóle bardzo kojarzy mnie się z budyniem malinowym. Nie powiem przyjemnie się stosuje, zwłaszcza na dzień, pod makijaż, ale niestety to chyba koniec zalet, bo czy działa przeciwzmarszkowo nie ocenię.
Łatwo się wchłania, daje odpowiednie nawilżenie, zwłaszcza pod krem, ale niestety nie wpłynęło pozytywnie na moją kapryśną buźkę.
Do cery skłonnej do zapychania może się nie sprawdzić, bo ma właśnie taką tendencję.
Zapach przyjemny, mimo że nie pachnie malinami, ale przez kolor i konsystencję nawet zapach kojarzy mi się z budyniem.
Kupiłam w promocji za 49 zł i i tak sądzę, że to dużo.
BIOLINE serum przeciwzmarszkowe do twarzy
Na wstępie od razu mówię, że to jedna z moich kosmetycznych porażek nabyta w ostatnim czasie.Konsystencja dosyć toporna, nie tyle się wchłania, co pozostaje na twarzy potwornie przy tym zapychając. Bardzo słabo wyglada moja twarz po całym dniuo zastosowaniu tego serum. Pełno zapchanych porów i skóra domaga się dogłębnego oczyszczania.
Zapach odrzucający, tylko tyle da się o nim napisać.
Mimo, że to kosmetyk naturalny, mimo że zawiera witaminy w tym C, to zupełnie się u mnie nie sprawdził. Zważywszy na cenę 49zł, to niestety zmarnowane pieniądze.
THE BODY SHOP Vitamin C skin boost serum
Jeżeli serim Bioline było kosmetyczną porażką, to to coś było super porażką. Szczerze mówiąc dla mnie ten kosmetyk nie powinen nazywać się serum, w dodatku z witaminą c, tylko sylikonowym zapychacze nr 1.
Kojarzy mi się z sylikonową bazą pod podkład i nie wiem, może taką rolę ma pełnić, bo serum to to nie jest. Stanowi na twarzy warstwę odpowiednią pod makijaż, bo żadnej roli jaką spełniają serum czy krem nie spełnia.
I jeszcze zniosłabym tą nie typową formę, gdyby tak koszmarnie nie zapychało tworząc wręcz bolące bulwy na twarzy nie miał takie jakimi mnie obdarował podkład Clinique Even Better.
Cena jakaś porażająca, bo dać 80 zł za coś takiego to świętokradztwo. Dobrze, że dałam połowę, bo łzy bym roniła przyznając się do takiego marnotrawstwa.
PAT&RUB Eko Ampułka 3 cera naczynkowa
Teraz to już chyba Naturativ nie Pat&Rub, po jakiś zmianach w nazwie i stworzeniu nowych kosmetyków przez Kingę Rusin, nie mniej jednak eko ampułkę kupiłam podczas letnich wyprzedaży w Sephorze pod tym szyldem.
Konsystencja jest płynna, serum nabieramy za pomocą szklanej pipety. Łatwo się wchłania, chociaż jakoś mocno nie nawilża. Za to buzia po nocy jest ukojona, taka uspokojona, zaczerwienienia złagodzone, a wypryski zaleczone. W zasadzie wszystkie obietnice producenta są spełnione.
Co strasznie mnie odrzuca to zapach. Jest koszmarny, ale kto miał styczność z tymi kosmetykami wie co mówię.
Ta eko ampułka bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła, w przeciwieństwie do kremu pod oczy, który jakiś czas temu miałam wątpliwą przyjemność stosować. Stosowana z kremem na noc 30 + z tej samej serii sprawuje się chyba jeszcze lepiej.
Cena to 135 zł, dałam połowę i nie żałuje, a kto wie jakby była promocja może ponownie się skuszę.