Stwierdzam, że moje oczekiwania i potrzeby są szalenie prozaiczne, dla niektórych tak oczywiste, że aż śmieszne. Ale tak już jest, że to co jednym przychodzi naturalnie i bez problemów, dla innych stanowi nie lada wyzwanie.
I tak właśnie marzy mi się wolny, spokojny wieczór, kiedy to mogłabym się zastanowić jak go spędzić i co ze sobą zrobić. Pisząc wolny wieczór mam na myśli powiedzmy od godziny około 21 i wcale nie chodzi mi o "wychodny " wieczór poza domem. Wystarczyłoby, że dzieci spokojnie śpią,a ja lub my możemy w spokoju pogadać, poczytać, oglądnąć film, bezmyślnie pogapić się w telewizor albo nawet obejrzeć mecz. Czy ja na prawdę napisałam "mecz"?! Jeśli tak, to już nie źle jestem zdesperowana...
Niestety, moje dzieci nie należą do tych, co lubią rodzicom zapewnić wolny wieczór. Przed 22 to się nie zdarza, żeby grzeczniutko ululane spały, a zazwyczaj jest to w okolicach 23...Katastrofa, kto to widział. żeby dzieci chodziły tak późno spać. Nie ma co, są to klasyczne sowy, które spać nie pójdą o normalnej porze, a rano do przedszkola wstać nie mogą. No chyba, że jest akurat sobota, to wtedy jakoś mogą... Nie działa nic, ani wyciszanie, ani wymęczanie, dopóki nie przyjdzie ich pora, to os spaniu mowy nie ma. Na swoją obronę powiem, że sama w dzieciństwie miałam podobnie, problem z zasypianiem, a potem rano była tragedia ze wstawaniem. Z resztą po dziś dzień wczesne wstawanie nie jest mocną stroną...
Ale ostatnio sytuacja zaskoczyła mnie niezmiernie. Już byłam przekonana, że sytuacja ulega poprawie, nastąpił jakiś przełom, cud, albo przynajmniej kochane dziecię chciało zrobić matce przyjemność. Godzina 20.15 moje młodsze dziecię śpi wykończone. Nie zapominajmy jednak, że jeszcze jest drugie, które średnie nie poprawia, więc 22.30 i dopiero można mówić, że wieczór jest "wolny". Jednak płonne me nadzieje się okazały, bo o to godzina 23 i moje śpiące od trzech godzin stworzenie postanawia wstać wyspane...
Mój "wolny" wieczór (gwoli wyjaśnienia czyli między 22.30, a 23) zatem właśnie dobiegł końca. Szczęśliwy uśmiech, przypływ czułości i nieopisana radość mego dziecięcia wynagradza wszystko. Nawet nie mogę powiedzieć, że czuję się głęboko zawiedziona. Po prostu nadal czekam na swój wolny wieczór przed 22, a nie przed... 1 :)
Znam temat! Oj znam;)
OdpowiedzUsuńJa mam wolne poranki - od czwartej do piątej rano ;)
OdpowiedzUsuńŚrodek nocy Nie ma co:)
UsuńKochana ja Ci powiem (obym tylko nie wykrakała), że moje dziecko też zaczęło chodzić wcześnie spać, a też chodziło 22 koło 23.
OdpowiedzUsuńMoże zmęczone bieganiem po dworze szybciej zasypiają.
Pozdrawiam
Mam nadzieje że jakaś poprawa u nas nastąpi
UsuńTo czekamy razem ;D
OdpowiedzUsuńJa też zawsze czekam na wieczór, który na szczęście z reguły mam wolny. Bardzo Ci współczuję, bo wiem jakie to cenne. Może uda się jakoś dzieciaczki przestawić? :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, chociaż bywaja niezniszczalny. Starszy wczoraj do 24 się kokosił po łóżku a i tak pierwszy się wcześnie rano obudził. Maskara
UsuńUff jak dobrze że moje dzieci chodzą spać o 20 a czasami nawet wcześniej
OdpowiedzUsuńPozazdrościć tylko
UsuńNasz synek też wieczorem daje nam popalić, szczególnie gdy chcemy obejrzeć jakiś film, zwykle kończymy za 5 podejściem :)
OdpowiedzUsuńNa pocieszenie, jak zaczną chodzić do szkoły będą padały o 19.30...wtedy Rodzice mają drugą młodość!:)
OdpowiedzUsuńO ile się wyrobią z lekcjami;)
UsuńJa wolny poranek mam tylko jak wstanę o 5 rano
OdpowiedzUsuńRany ja nie mogę, dla mnie to średek nocy
Usuń